Zaczęłam pomału otwierać oczy. Nie wiedziałam, co się dzieje. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że jestem w szpitalu. Obok mnie siedziała moja mama ze łzami w oczach.
-Córeczko, jak ja się martwiłam.
-Zamknęli go?- zapytałam, przypominając sobie sytuację z komendy.
-Tak, ważne, że tobie nic nie jest.
-Długo byłam nieprzytomna?
-Kilka godzin. Lekarz mówi, że miałaś lekkie wstrząśnienie mózgu, ale powinno być wszystko dobrze. Jednak dostaniesz tydzień wolnego.
-O jakim zwolnieniu mówisz? Ja wracam do pracy. Nie ma mowy, żebym siedziała w domu.
-Lepiej, żebyś sobie odpoczęła. A w ogóle to myślałaś o tym, czy zostaniesz dawcą szpiku?- odezwała się moja rodzicielka. No tak, jak zwykle z resztą musi o to mnie pytać. Obchodzi ją tylko Adam. Ja się nie liczę w ogóle.
-Tak, myślałam. I odpowiedź brzmi nie!- wrzasnęłam. Niech sobie szuka innego dawcy. Z resztą wyjdź stąd najlepiej. Chcę być sama.
Mama nawet nie protestowała. Byłam pewna, że poszła do swojego ukochanego Adasia. Przekręciłam się na lewy bok i zaczęłam szlochać. Nie rozumiałam zachowania moich rodziców. To on mnie skrzywdził, a i tak był dla nich najukochańszy. Nie rozumiałam tego. Po chwili zasnęłam.
Kilka dni później
Nie poszłam na zwolnienie. Gdybym to zrobiła, całymi dniami siedziałabym w domu i myślała o tym wszystkim. Tak przynajmniej mogę się zająć pracą.
Na patrol miałam pojechać z Emilią Zapałą, która wróciła z urlopu macierzyńskiego. Znałam ją tylko z opowieści innych policjantów. Siedziałam w naszym pokoju i czekałam aż się zjawi. Wpadła pięć minut przed odprawą.
-Cześć, jestem Emilia Zapała. Sorry, ze tak późno, ale się odzwyczaiłam trochę.
-Spoko, Karolina Rachwał- wyciągnęłam do niej rękę. Idziemy na odprawę?- zapytałam. Ona odłożyła swoje rzeczy do szafki i udałyśmy się do sali odpraw.
-Dzień dobry- chwilę później zjawiła się Jaskowska i zajęła swoje miejsce- Widzę, że już wszyscy są. Pragnę przywitać po dłuższej przerwie starszą sierżant Emilię Zapałę. Emilka, będziesz jeździła razem z Karoliną Rachwał. Karolina dowódca. Mam nadzieję, że się dogadacie- odparła. Ja kiwnęłam głową, że rozumiem. Reszta odprawy dotyczyła spraw bieżących. Jaskowska nam przydzieliła Krzyki. Po wszystkim udałyśmy się po kamizelki, a następnie do radiowozu. Wyjechałyśmy na patrol. Widziałam banana na twarzy Emilki. Ja miałam trochę gorszy dzień. Matka popsuła mi go z samego rana, dlatego cieszyłam się, że jestem w pracy. Postanowiłam zagadać do Emilki.
-Ile służysz w policji?
-Trzy lata- odpowiedziała- Wcześniej pracowałam na posterunku w Wadlewie, w mojej rodzinnej miejscowości. Potem miałam też kontrakt w Stanach, a jak wróciłam, to zaczęłam pracę tutaj. Tak poznałam Krzyśka. A ty?
-Osiem lat już będzie. Najpierw pracowałam w Zielonej Górze, a potem przenieśli mnie tutaj.
-Ok. Ja tam jestem zadowolona, że tu trafiłam. Poznałam dzięki temu Krzyśka. A nie zapomnę jak byłam na swoim drugim patrolu i to było z Mikołajem i mówiłam, że jestem taką zdeklarowaną singielką i wolę, żeby tak zostało. A teraz jestem szczęśliwą mężatką- powiedziała. Uśmiechnęłam się do niej. Nagle na drogę wbiegł nam jakiś facet. Zachamowałam gwałtownie.
-Co pan odwala, chce pan, żebym pana potrąciła- wyszłam z auta i zaczęłam się wydzierać. Mężczyzna się podniósł i okazało się, że to Jakub Walczak z wojewódzkiej. Partner mojej przyjaciółki. Zaraz pojawiła się Paulina.
-Kuba, nic ci nie jest?- zapytała.
-Nie, nie jest. Piękna pani aspirant ma świetny refleks- odparł i uśmiechnął się do mnie.
-Walczak, nie zgrywaj się. Lepiej powiedz, czemu wybiegłeś mi tak na jezdnię- powiedziałam.
-Co tu się dzieje?- Emilka wysiadła z auta i podeszła do nas.
-Jaka śliczna pani sierżant- odezwał się Walczak.
-Ta pani sierżant jest mężata i jej mąż też jest policjantem- powiedziała Zapała.
-Przepraszam. A wybiegłem, bo goniłem gościa, u którego narkotyki znaleźliśmy.
-Pan jest policjantem- zdziwiła się Emilka.
-Tak. Oni są z wojewódzkiej- wyjaśniłam.
-Karolcia, masz czas dzisiaj wieczorem? Może pójdziemy na jakieś piwko, gdzie mecz jakiś puszczają?
-Skąd wiesz, że lubię mecze?
-Wygadałaś się jak cię odwoziłem do domu po przygodzie w Piekiełku- powiedział, a ja poczułam jak się czerwienię. Widziałam, że Emilka patrzyła to na mnie, to na Kubę.
-Spokojnie, nic nie było- Walczak zwrócił się do Emilii.
-Czy ja coś mówię?
-My wracamy na patrol- zarządziłam.
-A to spotkamy się dzisiaj?
-Nie- powiedziałam twardo. Wsiadłam do radiowozu. Emilka zrobiła to samo i odjechaliśmy, zostawiając Walczaka i Wach samych. Wróciliśmy na patrol. Potem zrobiłyśmy sobie przerwę i zjechałyśmy na komendę na obiad. Na stołówce dosiadłyśmy się do Krzyśka, Jacka i Szymona. W ich towarzystwie zapomniałam o wszystkich moich problemach. Po obiedzie z Emilią wróciłyśmy na patrol. Miałyśmy jakąś dziwną interwencję, gdzie starsza pani twierdziła, że straszy u niej w domu, a okazało się, że to jej sześcioletnia wnuczka małego kotka schowała w szafie. Kolejna dotyczyła oszusta, który wyłudzał pieniądze metodą "na lusterka". Do tego ukarałyśmy kilku pijaczków. Około dwudziestej skończyłyśmy pracę.
-Emilka, fajnie się z tobą pracowało- powiedziałam, gdy już moja nowa partnerka wychodziła z pokoju.
-Z tobą również.
-A mogę mieć do ciebie i Krzyśka prośbę?- zapytałam niepewnie.
-No pewnie. Wal śmiało.
-Odwieźlibyście mnie do domu? Bo przywiozła mnie rano koleżanka, a teraz nie mam jak wrócić.
-No jasne, chodź- powiedziała z uśmiechem Emilka. Wzięłam swoją torbę i udaliśmy się do wyjścia. Tam czekała na mnie niespodzianka. Otóż czekał na mnie tam Kuba Walczak.
-O, twój amant- skomentowała Emilka.
-Kuba, co ty tu robisz? Skąd w ogóle wiedziałeś, kiedy kończę?- spytałam.
-Ptaszki ćwierkały- odparł i spojrzał na Jacka, który akurat wychodził z komendy- Zabieram cię do siebie na mecz
-Ale przecież mówiłam, że nie chce- zaczęłam się kierować w stronę samochodu Zapałów.
-Trudno, muszę użyć siły- powiedział. Złapał mnie i przerzucił przez ramię. Zaniósł do auta i posadził mnie na przednim siedzeniu. Za nim zdążyłam wysiąść, on odjechał spod komendy. Siedziałam wściekła. Nawet nie zapięłam pasów. Dwadzieścia minut później byliśmy na osiedlu, gdzie on mieszka. Bez zastanowienia wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. On jednak do mnie podbiegł, zrobił to samo, co przed komendą i zaniósł do swojego mieszkania. Miałam ochotę go zabić, a następnie Jacka. Jednak po drugim piwie byłam wdzięczna mu. Całkiem dobrze się dogadywałam z Kubą. Jednak nie chciałam mu robić nadziei. Z resztą, jeśli poznałby prawdę, zostawiłby mnie. Wolałam się nie angażować w związek, chociaż widziałam w jego oczach iskierki radości. Po trzecim piwie zamówiłam taksówkę. Nie chciałam się upijać, bo rano miałam służbę.
-Kiedy to powtórzymy?- spytał Walczak, gdy zakładałam buty.
-Mam wolny weekend. Jak zdobędziesz adres, to zapraszam w sobotę- powiedziałam i wyszłam z jego mieszkania. Taksówka już na mnie czekała. Wsiadłam do niej i podałam swój adres. Na miejscu byłam po kwadransie. Uregulowałam należność i weszłam do swojego bloku. Tam ktoś na mnie czekał.
***
Hejka. Witam po przerwie. Następne opowiadanie pojawi się na blogu o Oli i Jacku :) Spodziewajcie się go w tym tygodniu ;)